02 Festiwal FOTODOKUMENTU | Dorastając do przełomu

Wystawa:  „DoNosy – Polska 1980-89 oczami czołówki poznańskich dokumentalistów. Relacja z okresu dorastania (do przełomu).”

80 zdjęć 4 autorów: Mariusza Stachowiaka, Janusza Nowackiego, Macieja Kuszeli, Mariusza Foreckiego
Kurator: Monika Piotrowska

Od kuratora:
Rok 1980 przeciął związki polskiej fotografii z tradycją piktorializmu, który na kilkadziesiąt lat ugruntował pogląd, że „nie jest zadaniem fotografa-artysty oddanie drzewa z drobiazgowym rysunkiem siatki żyłek na każdym liściu, gdyż w ten sposób patrzy tylko botanik” – jak to ujął w l. 40. poznański fotograf Zygmunt Obrąpalski. Otóż w 1980 r. każdy chciał być botanikiem. Lata 1980 i 1981 były okresem gwałtownej i lawinowej rehabilitacji fotografii dokumentalnej w Polsce. Działo się coś tak wyjątkowego, że fotoreporterami zostawali często kompletni amatorzy. „Zaczęło się utrwalanie na ogromną skalę” – mówi Janusz Nowacki, jeden z liderów polskiego ruchu fotograficznego począwszy od przełomu l. 70/80. – „Ludzie” – zauważa – „chcieli mieć jak najwięcej dowodów, że to się dzieje naprawdę”.
W l. 80. powszechnym stało się też przeświadczenie, które we wstrząśniętej po rozpadzie państwa socjalnego i upadku górnictwa Wielkiej Brytanii deklarowała redakcja magazynu Camerawork: „fotografia obrazująca życie społeczności może zaktywizować ludzi, włączyć ich w proces zmiany społecznej”.
Z tą wiarą, typową dla wielkich fotoreporterów XX wieku, przeszli przez świat schyłku PRL-u czterej autorzy „DoNosów” – relacji z okresu dorastania Polaków do przełomu roku 1989.
Mariusz Stachowiak szedł tak przez życie. Zmarły przedwcześnie w 2006 r. jest zapomnianym i nie odkrytym dotąd na nowo talentem. Pozostawił po sobie kapitalne archiwum, bezceremonialny zapis rzeczywistości, pod względem formalnym – awangardowy. Wyciągane stamtąd nawet na chybił trafił negatywy zniewalają tematem i kadrem, angażują widza w motyw najkrótszą drogą. Stachowiak nieustannie sprawdzał zastany świat i dostarczał dowodów – pozbawiony nadziei a zarazem zbuntowany, rocznik ´56.
Janusz Nowacki, rocznik ´39, zajmujący się dokumentem od pocz. l. 70., prezentuje na wystawie nigdy nie publikowane zdjęcia z odsłonięcia pomnika ku czci ofiar poznańskiego Czerwca ´56. Przyjął inną pozycję: sprawdzał emocje tłumu w czerwcu ´81 wobec wydarzeń roku ´56. Z dzisiejszej perspektywy widać na nich fantastycznie zderzenie dwóch rytuałów: wyeksploatowanego święta-capstrzyku i ponadczasowej, ogromnej siły wolnych zgromadzeń, która niesie i uczestników, i obserwatorów.
Niepozorny kawalarz Maciej Kuszela przedstawia biegun przeciwny: zgromadzenie bezwolne czyli pochód pierwszomajowy w śniegu, rok 1985-ty. Jego „plejada gwiazd” – tak w portretach reporterskich ludzi prostych i „na stołkach”, jak i w dramatycznych portretach wielkich artystów i intelektualistów, to manifestacja przestrzeni wolności, jaką prywatnie mógł sobie wypracować obywatel ówczesnej PRL. Ilustracja tej niepopularnej dziś prawdy o tamtej rzeczywistości była także domeną Mariusza Foreckiego, mistrza anegdoty, zamkniętej w jednej klatce. Pokazywał stan względnej równowagi między groteską a normalnością, tę rzekomo szarą rzeczywistość, która dzięki zwyczajnej ludzkiej słabości lub zapobiegliwości była niesamowicie barwna. Uprawianie takiej właśnie sztuki absurdu stało się w 2 połowie l. 80. zjawiskiem powszechnym i pewnie w niemałym stopniu przyczyniło się do wykształcenia społeczeństwa otwartego.

Wszyscy czterej autorzy zdjęć byli związani ze środowiskiem najlepszego regionalnego tygodnika społeczno-politycznego lat 80. pt. Wprost (gdy jego redakcja mieściła się w Poznaniu).  Nowacki, który tworzył w pocz. l. 70. prekursorskie happeningi fotoreportażowe polecał redakcji tygodnika trójkę młodszych fotoreporterów (Kuszelę, Stachowiaka, Foreckiego). Jego ówczesne zdjęcia dokumentalne wpłynęły na następne pokolenie fotografów, a padły ofiarą niepamięci, tak samo, jak i poznańska era Wprostu, choć świetny dorobek jego fotografów miał decydujący wpływ na odrodzenie fotoreportażu w Polsce dekady lat 80. Dziś stare egzemplarze tygodnika, drukowanego na najtańszym papierze makulaturowym, rozsypują się w palcach. Kapitalny, przekrojowy obraz polskiego społeczeństwa w tak znaczącym historycznie okresie, niszczeje w tych tomach i można go odzyskać tylko z prywatnych archiwów autorów, co częściowo udało się przy okazji tworzenia tej wystawy.

Informacje o fotografach „DoNosów”:

Mariusz Stachowiak (ur. 1956 r. w Gnieźnie, zm. 2006 r.)

Rzadki typ dokumentalisty, który temat podnosił z ulicy jak kromkę chleba. Ogromny talent w zakresie fotografii społecznej, wyraziciel pokolenia, pozbawionego nadziei na lepszy świat; obalający schematy, skrajnie zaangażowany indywidualista, również jako fotograf teatralny.

Od 1975 r. był uczestnikiem i wkrótce współorganizatorem Warsztatów Fotograficznych Janusza Nowackiego, poświęconych fotografii dokumentalnej (na warsztatach w Skorzęcinie powstał najsłynniejszy jego cykl z tego okresu: „Atlas pozycji plażowych”, 1980). Doskonale czuł się w ich konwencji, związanej z nurtem „fotografii poza galerią”. Z J. Nowackim współpracował też przy diaporamach, w 1978 r. został współzałożycielem (z J. Nowackim i Jackiem Śledzikowskim) studia diaporamy: Studio DiM.
W l. 1982-1990 pracował jako fotoreporter Wprostu, tworząc w poważnym stopniu markę fotografii tego tygodnika. Później przeszedł do Dziennika Poznańskiego (1991-1993), gdzie zaczął poddawać swoje zdjęcia obróbce komputerowej. Odtąd tradycyjną technikę negatywową zaczłął zastępować cyfrową. Od 1993 r. funkcjonował jako fotograf niezależny i na dobre związał się z teatrem (spektakle dokumentował już od 1985 r.). Od k. 1991 r. do lutego 1992 r. dokumentował ostatnie miesiące pracy Tadeusza Łomnickiego nad spektaklem „Król Lear” w Teatrze Nowym w Poznaniu. W marcu i kwietniu 2001 r. fotografował w Licheniu budowę słynnej świątyni i jej okolice. Od 2002 r. współpracował z Teatrem im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu – zajmował się oprawą graficzną przedstawień i ich dokumentacją fot., zagrał w 2 spektaklach („Lot nad kukułczym gniazdem”, 2002, „Czyż nie dobija się koni”, 2004, w reż. Mai Kleczewskiej). Był też inicjatorem (2003) i organizatorem Ogólnopolskiego Forum Fotografii Teatralnej, odbywającego się w marcu w Wałbrzychu.

Dla Wprostu tworzył fotoreportaże, portrety i awangardowe kompozycje z odrębną anegdotą, niezależne od tekstu, do którego miały być ilustracją. Jego zdjęcia były bezceremonialne, dotykające sedna problemów, spychanych na margines (odnajdywał bezdomnych, wchodził do okrytego najgorszą sławą pociągu relacji Szczecin-Przemyśl, pokazywał odartego ze skóry pudla w czasie zimy stulecia). Patrzył na człowieka ze szczególnym rodzajem litości – widział jego nieistotność w świecie otaczającym i próbował wyjść mu naprzeciw. W 1983 r. zaaranżował akcję we współpracy z Programem Pierwszym Polskiego Radia: „Jestem szczęśliwy(a)” (ogłosił w Jedynce, że sfotografuje człowieka szczęśliwego; powstał poruszający obraz średniego pokolenia, pozbawionego perspektyw, zdjęcia opublikowano we Wproście).
W k. l. 80. jako jeden z nielicznych polskich dziennikarzy zaczął wyjeżdżać za granicę (niezależnie od redakcji, choć Wprost drukował powstałe materiały). Był w Armenii po trzęsieniu ziemi w 1987 r. (dwa razy, z Mariuszem Foreckim i dziennikarzem Piotrem Grochmalskim) i kilka razy w Moskwie końca epoki radzieckiej (1989, reportaże z Łużnik, Arbatu).
Fotografując w teatrze imponował reżyserom rozwiązaniami formalnymi, wykazującymi wyczucie specyfiki, klimatu i języka poszczególnych przedstawień. Za album o kreacji aktorskiej Łomnickiego zebrał przychylne recenzje prasy i ludzi teatru oraz gratulacje od Edwarda Hartwiga za przełamanie cukierkowego stylu w tego typu publikacjach.

Miał zaledwie kilka wystaw (m.in. Teatr Nowy, Poznań, 1993; Galeria pf w CK Zamek, Poznań, 1993; Teatr Dramatyczny, Wałbrzych, 2006; wystawa zewnętrzna – zdjęcia z planu filmu F. Bajona „Poznań 56”, 1996). Zdążył wydać album z dokumentacją pracy T. Łomnickiego („Tadeusz Łomnicki – w stronę Leara”, 1993, Oficyna Wydawnicza „Parol”, Kraków) i o bazylice w Licheniu („Światło i znak – rzecz o Sanktuarium Maryjnym w Licheniu”, wyd. Stokrotka s.c., Poznań 1999). Zostawił po sobie olbrzymie, nieprzebadane archiwum. Jako fotoreporter pozostaje nieznany i niedoceniony.