03 Festiwal FOTODOKUMENTU | Bez rewolucji


Okazuje się dziś rzeczą dyskusyjną, jaki dać obraz ludziom żyjącym skrajnie inaczej niż człowiek, który ich fotografuje i który czuje, że ten obcy świat ma swój porządek, sens i piękno. Wyjąć z niego piękno? Wyjąć piękno fragmentaryczne, jak uczynił to Michał Sita w Kurdystanie irackim? Zdjęcia Sity z kraju, który pielęgnuje zadziwiająco uporządkowany byt obok wojujących sąsiadów, są jak odpryski intelektualnych i naukowych dywagacji fotografa i zarazem antropologa na temat tego, co zobaczył w oku cyklonu. Zamiast narracji jest nastrój. Zamiast relacji o rozdrobnieniu plemiennym i jego zależnościach, o gospodarczym cudzie, o doskonałym funkcjonowaniu drobnego państwa jest spokój, przemożny, wszechogarniający spokój.

Zdecydowanie mniejszą grupę stanowią dziś klasycznie zaangażowani fotoreporterzy, którzy opowiadają „przez zasiedzenie”. Lurdes R. Basolí spędziła wiele tygodni w stolicy Wenezueli i sfotografowała dziesiątki zabójstw i poszkodowanych, zanim powstał wstrząsający fotoreportaż „Caracas. Miasto zbłąkanych kul”. Zdjęcia i tytuł mówią same. Nie ma w nich żadnej gry formalnej, bez znieczulenia widać to, co o narkobiznesie pisał meksykański publicysta Juan Villoro: bezczelność czasów natychmiastowej satysfakcji sprzymierzyła się z bezkarnością, potężny świat narko, dążący do zaspokojenia jedynie swego „tu i teraz”, eliminuje wszystko, co znajduje się poza nim. Cała powstała tam społeczność rodzin ofiar nie może zostać poza nim.

Przez maksymalne „zasiedzenie” powstały rozległe eseje Aleksandra Czekmieniewa i Arkadiusza Goli. Obaj żyli i żyją od szeregu lat w środowisku bohaterów swoich zdjęć, obaj opowiadają o marginalizowanych wspólnotach w Europie Wschodniej: Czekmieniew – o górnikach bezpośrednio („Donbas”), Gola – o zubożałych mieszkańcach regionu górniczego, eliminowanych z życia społeczeństwa przez brak pracy i wyburzanie ich domów („Śląsk”). Jest zawsze niezwykła szczerość w tak powstających fotografiach – one przechowują smak życia z ich bohaterami, nie obok nich. Maksymalnie prosto budowane, bez gry kolorem, kontrastem, poruszają tematem: biedą bez ckliwości. Zasięg biedy w Polsce od kilku lat się zmniejsza, ale wzrasta bieda dotąd zubożałych, poza tym dzieci dziedziczą biedę po rodzicach. Zaklęty krąg, z którego jeszcze trudniej wyjść na Ukrainie, gdzie byli górnicy żyją z nielegalnego wydobycia, lecz handel nim został zdominowany przez mafię. Śląsk od Donbasu różni się tym, że jego wspólnotowość już wymiera, bo szybszy jest tu wzrost ekonomiczny. Oba eseje są jednak szczególne właśnie ze względu na bliskość bohaterów, ich osadzenie w Europie i ogromny potencjał wspólnotowy tego środowiska. Bliskość bohaterów przyciąga, a ich poczucie wspólnoty wzbudza zazdrość i powoduje, że patrzy się na nich, jak na własne odbicie w stłuczonym lustrze.

Ludźmi odpadami nazwał ich Bauman, zbędnymi w społeczeństwie sytych, którym się powiodło. Siegward Schmitz znalazł ich, szukając zupełnie kogo innego – ginących w Europie grup węglarzy. Skrajna postać odrzuconych to ci zaszyci w węgierskich i polskich lasach producenci węgla drzewnego, raczej nie ujawniający tajemnicy, która przygnała ich w to miejsce. Przypominają małe, chwytające się każdego zajęcia społeczności z mrocznych filmów science-fiction. Tylko towarzyszące im pejzaże nie są mroczne, piękne są lasy i dymy z duszonego węgla – fantastyczne tło dla uciekinierów od życia, które nie wyszło, tworzących sobie w sensie dosłownym nowe życie, niezależne od tzw. społeczeństwa, choć to jemu sprzedają swój produkt. Zabrzmi to dziwnie, ale pośród mnogich wspólnot, scalonych przez biedę oni mają szczęście. W Europie jest jeszcze dokąd uciekać. Wielkim metropoliom nie towarzyszą slumsy, nie ma też społeczeństwa kastowego, jak w jednym z krajów, w których slumsy przyrastają najbardziej dynamicznie – Indiach. Co znamienne, Indie są też jednym z krajów najchętniej odwiedzanych przez fotografów – tam ciągle ludzie pozwalają się fotografować. Przyciąga zwłaszcza Bombaj, jako przykład już przyszłościowej metropolii-giganta, godzącej życie dwóch różnych społeczeństw: mieszkańców bogatych osiedli i slumsowej biedoty. Podział Baumana ich nie dotyczy, pierwsze bez drugiego nie może się obyć – slumsy stanowią zaplecze usługowe bogatych dzielnic. Slumsy, mimo biedy, dają szansę i pewnie tam właśnie trafią najpierw wychowankowie ośrodków dla trędowatych, które dokumentował Maciej Jeziorek. „Ludzie śmieci” w Indiach to oni, dzieci chorych na trąd, grupa poza jakimkolwiek społeczeństwem, bezkastowa, odtrącona, chowana za drucianym płotem. W cudownym indyjskim słońcu i kolorze Jeziorek odkrył piękno tej wyjątkowej, nic nie znaczącej społeczności na zawsze przegranych przez chorobę rodziców i przebijających się ku normalnemu życiu, zdrowych dzieci. Jednak piękno nie pokrywa ich niepewności, kruchych podstaw wspólnoty, mającej ograniczoną siłę, w gronie podobnych sobie. Co się z nimi stanie, gdy rozsypią się poza ogrodzenie ośrodka?

Obecny „czas plemion” łączy Michel Maffesoli ze schyłkiem indywidualizmu w społeczeństwach zachodnich. W takich zbiorowościach pozycja ludzi naznaczonych, o ile dotąd nie wywalczyli sobie mocniejszej, jest niemniej niepewna niż w społeczeństwie kastowym. W sprzyjających warunkach wykluczenie jest w stanie przypieczętować nawet instytucja, która ma misję szerzenia chrześcijaństwa. Zdarzyło się to w Szczytnej, gdzie katolickie zgromadzenie zakonne Księży Misjonarzy Świętej Rodziny wywalczyło zwrot mienia – zamku, od 40-tu lat będącego domem dla 110-ciu niepełnosprawnych umysłowo. Adam Lach ich sfotografował. Koncentrując się na dniu codziennym w nadzwyczajnych przestrzeniach neogotyckiego budynku, pokazał całą, mozolną ścieżkę utartych dróg i czynności ludzi kompletnie zdanych na łaskę innych. W obrazie tej szczególnej symbiozy ludzi i miejsca widać w mgnieniu oka niemożność przesadzenia tego rodzaju wspólnoty do nowego ośrodka bez całkowitej utraty poczucia bezpieczeństwa przez chorych. Nie trzeba nic tłumaczyć, by zobaczyć, że wielu może tego nie przeżyć.

Indywidualizm, odmienność na tle „stada” w kulturach pierwotnych często dawały pozycję uprzywilejowaną, sugerując kontakt osoby naznaczonej z siłami wyższymi. Na tle współczesnych „plemion” odmienność podważa inne przymioty, osobę nią dotkniętą pozostawia poza jakimkolwiek nawiasem. Skrajnym przykładem jest los polskiej transseksualistki, której Lach towarzyszył przez tydzień w prywatnym życiu. Dramat odrzucenia tacy jak ona przeżywają tak samo przed, jak i po ewentualnej operacji, i nakłada się on na dramat wewnętrzny braku akceptacji własnego ciała. Jeśli nie tracą przyjaciół, to tracą rodzinę, często – pracę. Stowarzyszenia transseksualistów powstają przede wszystkim z potrzeby wzajemnego wspierania się w odnajdywaniu własnej wartości. Jak dalece jej brakuje, widać na zdjęciach Lacha.

Współczesne społeczeństwa demokratyczne nie dają mniejszościom praw automatycznie. Również tym politycznym. Wręcz przeciwnie, i w Polsce, i w całej Europie odradzają się nacjonalizmy. Czy nie ma to związku z ewolucją kultury? Lem nie pozostawił złudzeń, co do rozwoju wypadków: rojona przez McLuhana Ziemia jako „globalna wioska” urzeczywistni się w sposób karykaturalny – satelitarnie rozprzestrzeniana, banalna rozrywka doprowadzi do regresu kultury. A jednak Bauman wierzy w kulturotwórczą moc Europy i uważa, że po wynalezieniu parę wieków temu wspólnot narodowych nie pozostaje jej teraz nic innego niż stworzenie – już bez awantur, wojen, rewolucji – ogólnoludzkiej wspólnoty.

kurator: Monika Piotrowska
___________

Zygmunt Bauman, „Europa, niedokończona przygoda”, Wyd. Literackie, Kraków 2005

Stanisław Lem, „Sex Wars”, Warszawa 2009, Biblioteka Gazety Wyborczej

Michel Maffesoli, „Czas plemion. Schyłek indywidualizmu w społeczeństwach ponowoczesnych”, Warszawa 2008, PWN


Oprawa muzyczna Festiwalu:

Josephine Pilars de Pilar
– śpiewaczka z repertuarem operowym, operetkowym i muzikalowym; absolwentka Wyższej Szkoły Muzycznej w Graz i Szkoły Operowej przy Uniwersytecie Artystycznym w Wiedniu; regularnie koncertuje, nagrywa i uczy. Z wieczorami muzycznymi występuje w Niemczech, Polsce, Francji i RPA.
Anna Zielińska
– improwizatorka, solistka, kameralistka i członek międzynarodowych orkiestr, pedagog; absolwentka Akademii Muzycznej w Poznaniu; tworzy improwizowaną muzykę na różne źródła dźwięku; nagrywała m.in. dla 6dB i Deutsche Grammophone.

W krótkim recitalu przedstawią kilka utworów, przerobionych przez nie specjalnie na głos i skrzypce.

O kuratorze:
Kuratorem jest Monika Piotrowska, która przygotowała również dwie wcześniejsze edycje Festiwalu Fotodokumentu i prawie 10 wystaw dla Galerii 2piR (większość z nich została pokazana w Poznaniu i w Warszawie, w kilku innych miejscach w Polsce i na Litwie w Kownie). Monika Piotrowska, ur. 1966, jest historykiem sztuki. Pracowała m. in. w Instytucie Polskim w Lipsku jako rzeczoznawca do spraw kultury. W ubiegłych latach była wykładowcą, recenzentką i krytykiem sztuki oraz dziennikarką. Od 2008 r. jest prezesem Fundacji Instytut Fotografii „proFotografia” w Poznaniu.


Organizatorzy:

       

Patroni medialni:

                             

        

Partnerzy:

          

Współfinansowanie: