Adam Mazur „Kocham fotografię“

Pierwszorzędny tytuł, który rozbudza apetyty na poważną porcję mięsistych tekstów.
I rzeczywiście – książka Mazura, z podtytułem: „Wybór tekstów 1999-2009”, to zbiór ponad 40-tu jego recenzji, esei i wywiadów. Jednak sięgając po nie, entuzjazm należy trzymać w ryzach.
Zgrabny tomik, jaki wrzuca się do torby przed podróżą, nie zawiera siarczystych felietonów, lecz raczej dość szczegółowe omówienia. Chwytliwy, dziennikarski tytuł ma się do nich nijak. To po pierwsze, a po drugie – tomik wydano bez asysty redaktora zewnętrznego. Ze szkodą dla autora i tego, co mógł czytelnikom zaoferować.
Istotną zasługą Adama Mazura, historyka sztuki, kuratora w warszawskim CSW, jest jego autentyczne zaangażowanie w promocję sztuki fotografii poprzez pisanie o niej konsekwentnie i często. Stara się pisać o każdym jej rodzaju – przetworzonej i nieprzetworzonej, starej i nowej, istniejącej w obiegu prasowym i galeryjnym, i poza nimi. Regularnie publikował w katalogach i internetowych magazynach „Fototapeta” i „Obieg”, w tym ostatnim – do dziś (jest redaktorem naczelnym). W tomie „Kocham fotografię” zebrał te rozproszone teksty (włączył jeden niepublikowany), no i mógłby z nich powstać interesujący, choć subiektywny zapis zmian w środowisku fotografów w dość ważnej dekadzie, nawet, jeśli ograniczony do środowiska warszawskiego (przeważnie) i łódzkiego (w porywach, zawężony do Krzysztofa Jureckiego). Mazur podsumowywał pierwsze aukcje fotograficzne, recenzował wydane po latach tłumaczenie głośnej książki Viléma Flussera „Ku filozofii fotografii”, pisał o problemie odpowiedniego eksponowania prac Jana Bułhaka, nowo otwieranych galeriach promocyjno-komercyjnych (Luksfera, Yours Gallery), o odradzaniu się tradycji wystawiania dokumentu, o tzw. „Nowych Dokumentalistach” (którym zrobił w CSW wystawę), o nowej kategorii fotografów, obsługujących magazyny ilustrowane…

Książkę otwiera tekst o łódzkiej wystawie „Wokół dekady. Fotografia polska lat 90.” (2002 r.) – jako temat na początek to wybór najtrafniejszy. Jako tekst – falstart. Gdyby to ktoś przyciął, zadbał o wyeksponowanie wiodącej myśli, zmianę perspektywy, ostałoby się rozwinięcie ostatniego akapitu zamiast ciągnącej się przez 10 stron, rzeczowej, ale w tym miejscu nieistonej, przeterminowanej krytyki Krzysztofa Jureckiego za dowolne użycie i nadużycie pojęcia postmodernizmu. Bo zdaje się, że Mazurowi szło o książkę, kóra uzasadni jego ocenę ostatniej dekady, zawartą w owym ostatnim akapicie: „Zmiana jest zasadnicza i polega na zniesieniu podziałów na fotografię artystyczną (do niedawna zwaną ´fotografiką´) i całą resztę, o której nie warto wspominać”.
Gdyby więc ktoś się nad całym tomikiem pochylił i dokonał nieodautorskiej redakcji, udało by się, z potencjałem tekstów Mazura, tę myśl podkreślić albo i pogłębić w kierunku wyznaczonym już w 1983 r. przez Flussera, którego Mazur z fascynacją cytuje: „Obrazy powinny być mapami, dzięki którym człowiek orientuje się w rzeczywistości, a stają się ekranami: zamiast świat przedstawiać, reprezentują go, aż w końcu człowiek zaczyna żyć jako funkcja stworzonych przez siebie obrazów”. Ależ byłby wtedy tomik…
Pewnie autor dałby przy okazji spokój pojęciu piktorializmu, zanim go nie zdefiniuje. Nie wpadłby też na to, żeby włączyć do książki zdumiewający paszkwil na warszawski ZPAF (w związku z decyzją o przejściu Małej Galerii spod skrzydeł… CSW pod zarząd właściciela, czyli ZPAF; 2005 r.) – jedyny, nawiasem mówiąc, tekst mięsisty w „Kocham fotografię”, tyle, że pełen insynuacji, kuriozalnych tym bardziej teraz, gdy każdy może sprawdzić, że galeria działa a statutu Związku nikt nie łamie.
Wielu autorom wydanie zbioru własnych tekstów wydaje się zbyt proste. Przed wszystkim – szybkie, podobnie, jak publikacja wywiadu z twórcą zamiast opracowania jego twórczości. Na trudność w konstrukcji serii wywiadów, konieczność przyjęcia jakiejś postawy, wyboru tematu, Mazur sam zwraca uwagę (w „Kocham…”), oceniając takie próby innych autorów. I raczy czytelników na koniec kilkoma rozmowami, w których trudności tej nie pokonuje (nie mają wspólnego klucza).
Najbardziej boli, gdy zmarły w ub. roku Ireneusz Zjeżdżałka funkcjonuje w tekście jako osoba aktywna do dziś. W książce są przypisy, ale nie ma takich aktualizujących tekst objaśnień. Nie ma indeksu nazwisk (a jest ich wielka mnogość). Nie ma ilustracji.
Szkoda.

„Kocham fotografię“, Adam Mazur, Wydawnictwo 40 000 MALARZY, Warszawa 2009

Monika Piotrowska