Stefan Wojnecki

Stefan Wojnecki nie żyje.

Był pierwszym polskim profesorem fotografii i stuprocentowym poznaniakiem, kapitalnie zaciągał w gwarze. Chłopak prawie z Chwaliszewa – wychował się w kamienicy przy ul. Wielkiej tuż przy moście Chwaliszewskim. Za jego czasów woda w Warcie była tak czysta, że z mostu było widać pływające w rzece sumy, choć jakieś sto metrów dalej cumowały barki w wielkim porcie przeładunkowym. Bliżej, pod mostem, tymi sumami i innymi rybami prosto z Warty handlowali miejscowi rybacy. Wszystko nie istnieje. A teraz odszedł też Wojnecki. W wieku 93 lat.

Cztery lata temu z przyjemnością podkreślał, że przeżył 10 procent historii Polski. Przeliczał bezwiednie, automatycznie. Jak rasowy matematyk. I naprawdę miał taki umysł, kształciły go m.in. osobowości z tzw. lwowskiej szkoły matematycznej. Został fizykiem, który zaraz po studiach namiętnie tworzył pierwsze polskie konstrukcje silników odrzutowych – niestety bez ostatecznego efektu, ponieważ w 1955 r. do fabryki we Wrocławiu, o niewiele mówiącej nazwie Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego, dosłano marnej próby specjalistów ze Związku Radzieckiego, najętych do rozmontowania sprawnego polskiego zespołu pracowników. Ale dzięki temu Wojnecki postanowił zdecydowanie związać swe losy z fotografią. I dzięki swojej żonie – niezmiennie podkreślał, że miał żonę z wielką klasą, która przez lata zapewniała im stałe utrzymanie.

Poznaliśmy go jako człowieka otwartego i życzliwego, zapamiętale walczącego o powstanie w Poznańskiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych specjalizacji “fotografia”, pierwszej w Polsce. Był jej pierwszym profesorem. Był też szczególnej miary fotografem – fizyka stanowiła nader często jego inspirację. Zostało z nami jego opowiadanie o sztuce i życiu.

I o dzieciństwie w Poznaniu – był synem właściciela hurtowni i palarni kawy na Garbarach…

Stefan Wojnecki (1929-2023) – fotograf i teoretyk fotografii; z wykształcenia fizyk, który pracował przy konstrukcji samolotów odrzutowych; figura kluczowa w kwestii edukacji fotograficznej na poziomie akademickim: w Poznańskiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych zorganizował pierwsze w kraju magisterskie studia fotografii.

Zarazem jest rodowitym poznaniakiem z Garbar. Urodził się w 1929 r. w Poznaniu jako syn właściciela hurtowni i palarni kawy, która znajdowała się przy ul. Wielkiej 17. Dorastał, spacerując z nianią i młodszą siostrą po wyspie chwaliszewskiej. Patrzył na małą przystań rybacką i potężny, ruchliwy, port nad Wartą. W poł. l. 30. ojciec zrobił interes życia i na urlopach zaczął pływać statkiem Batory po świecie; syn popłynął z nim w jeden z nich – w 1939. Razem z ojcem Wojnecki polubił też fotografię i film, a w 1945 r. razem wyjechali do Szczecina od nowa budować życie rodziny. Ojciec pracował w latach 1945-48 w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym, tzw. PURze, syn – w administracji domów. W mieście zastali trzy armie (polską, radziecką i brytyjską), exodus Żydów i repolonizację Ziem Odzyskanych. Żydzi przyjeżdżali z całej Polski, żeby emigrować brytyjskimi statkami. Zatrzymywali się tymczasowo w dzielnicy Niepruszewo, którą zwano od nich Lejbuszewo, gdzie Wojnecki słuchał ich muzyki w wersji oryginalnej. Był świadkiem różnych niekonwencjonalnych zachowań epoki tużpowojennej, jak zgodna współpraca Kościoła z Urzędem Bezpieczeństwa przeciw złodziejstwu w kościołach czy powodzenie czarnoskórych żołnierzy brytyjskich u polskich kobiet.

W 1948 r. zaczął studiować fizykę we Wrocławiu, gdzie wykładali pozostali przy życiu, światowej sławy matematycy z tzw. lwowskiej szkoły matematycznej. Nauczyli go abstrakcyjnej wyobraźni przestrzennej i umiejętności koncentracji, które dużo później wykorzystał w swej sztuce. Jednak skala trudności właśnie matematyki skłoniła go do przeniesienia się na drugi rok studiów do Poznania i tu ukończył studia w 1952 r. Pół roku wcześniej zapisał się do Polskiego Towarzystwa Fotograficznego (oddział poznański);  panujący socrealizm, spowodował, że na razie dla fotografii nie zrobił nic więcej. Pod koniec studiów otrzymał nakaz pracy w Mielcu, w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Udało mu się zmienić przydział na tę samą fabrykę we Wrocławiu. Angażowanie w tych fabrykach świeżo upieczonych absolwentów fizyki związane było z napiętą sytuacją światową, trwał konflikt w Korei. Wytwórnie pracowały dla wojska, absolwenci byli potrzebni. Wojnecki odpracował tam z nakazu trzy i pół roku. Po perypetiach to zatrudnienie okazało się dla niego szansą samorealizacji, pracował w zawodzie, który sobie wymarzył: konstruktora silników odrzutowych do samolotów. Dyrektywy ze Związku Radzieckiego zniweczyły jednak perspektywy dalszego rozwoju.

Gdy wrócił w 1956 r. już z żoną do Poznania, zajął się więc na poważnie fotografią. „Odwilż” po dojściu do władzy Gomułki otworzyła nowe możliwości. Miejscowy oddział Polskiego Towarzystwa Fotograficznego przemianowano na Poznańskie Towarzystwo Fotograficzne, dzięki czemu zachowano cenny skrót PTF, obecny w nazwie salonu, funkcjonującego od końca l. 40. przy ul. Paderewskiego. Wojnecki rozpoczął tam intensywną działalność artystyczną i społeczną, zarabiał zaś jako nauczyciel klas pierwszych w szkole w podpoznańskim Golęczewie. Ale swobodę wyboru zapewniła mu w tamtym okresie przede wszystkim żona – pracowała w Energoprojekcie, otrzymywała świetne wynagrodzenie.

Na arenę sztuki Wojnecki wszedł pięknie, biorąc udział w pierwszej w Polsce międzynarodowej wystawie fotografii „Krok w nowoczesność” (1957). Od tego momentu prezentował prace na dziesiątkach wystaw zbiorowych w salonie PTF i innych towarzystw w kraju, także zagranicą (pierwszy raz w 1957 r. we Frankfurcie n. Menem, „Die Welt fotografiert”). W 1959 r. miał pierwszą prezentacje indywidualną. Tylko do 1969 r., gdy został wyróżniony odznaką Zasłużony Działacz Kultury, wystawiał prawie 40-krotnie. To odznaczenie z całym szeregiem późniejszych wyróżnień (w tym złotym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis) nagradzało jego zaangażowanie w działalność PTF i życie fotograficzne, plenery, warsztaty, akcje, tworzenie struktur dla edukacji fotograficznej itp. Dość wymienić, że w 1967 r, został prezesem PTF i trwał w tej funkcji do 1976. Jednocześnie w 1971 r. stał się członkiem ZPAF (w l. 1989-91 był prezesem prezydium zarządu głównego ZPAF). Od 1978 r. był kierownikiem Pracowni Fotografii w PWSSP. W l. 90. w poznańskiej ASP kierował Pracownią Fotografii Komputerowej. Gdy w 1987 r. został dziekanem Wydziału Malarstwa, Grafiki i Rzeźby, intensywnie zabiegał o utworzenie specjalności fotografia w programie studiów artystycznych (realizowana od 1989/1990). On sam od 1987 r. był docentem na PWSSP, w 1988 r. został członkiem Niezależnej Rady Kultury, w końcu l. 80. – Rady Programowej Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie, a w l. 1993-2001 – Rady Wyższego Szkolnictwa Artystycznego jako ekspert. Był kuratorem mnóstwa imprez fotograficznych, publikował teksty teoretyczne i recenzenckie, wreszcie – tworzył.

Widział fotografię od początku intermedialnie, związaną z innymi sztukami plastycznymi. Jego twórczość często ma charakter analityczny, naukowy. „Myślą przewodnią mojej twórczości jest fotografia eksperymentalna, sztuka penetrująca” – uważa. Rozumie przez to sztukę, która zajmuje się sama sobą. Lecz jego prace wykazują silny związek ze światem zewnętrznym, z tematami takimi, jak ekologia, społeczeństwo, internet, fale elektromagnetyczne, technologia, są reakcjami na degradację cywilizcji i jej rozwój, refleksją nad istotą przestrzeni, w końcu – fizyką. Nazwano tę twórczość programem intelektualizacji fotografii. Lecz rezultaty zaznaczają się czasem bardzo mocno fizycznie, czerpiąc z rozmaitych technik – jak w pokazie multimedialnym Ku nirwanie, w diaporamie Dęby? albo zdjęciach przeniesionych na tkaniny, lustra itp. w fotografii swobodnej.  /aut.: Monika Piotrowska/