Marian Kucharski

Po sukcesie swojej pierwszej wystawy Marian Kucharski zdecydował się poświęcić całkowicie fotografii i już w r. 1960 został członkiem ZPAF. Corocznie prezentował swoje wystawy indywidualne i brał udział w licznych wystawach zbiorowych oraz konkursach. Zarobkowo wykonywał też fotografię reklamową (okładki płyt, plakaty, fotografia teatralna). Za główny dowód jego możliwości w tym wczesnym okresie można uznać wystawę „Barwy dnia” z r. 1964, poświęconą w całości Poznaniowi, ukazanemu poprzez 130 fotografii ułożonych w cykle: Świt, Dzień i Zmrok. Autor przedstawił tam zwykłe sytuacje w jakich z reguły w scenerii miejskiej ukazują się postacie ludzi, dodając im wyrazistości i dynamiki poprzez kontrasty świateł i cieni, przeciwstawności skali przedmiotów, zderzenia linii poziomych, pionowych i ukośnych, bezruchu i dynamicznych przemieszczeń. Nie po raz pierwszy ujawnił swoje preferencje dla tematyki miejskiej, gdzie środowiskiem człowieka są przede wszystkim jego własne wytwory. Cywilizacja na tych fotografiach wydaje się czymś przyjaznym, logicznym i – na różne sposoby – pięknym. „Barwy dnia” były panoramą złożoną z epizodów życia codziennego, które emanują rodzinnym ciepłem. Autor wstępu do katalogu tej wystawy, Maciej M. Kozłowski, nazwał ją „reportażem lirycznym”, wykorzystującym całą skalę nastrojów, dystansów i całą rozpiętość tematyczną, ukazującym „człowieka w mieście i miasto w człowieku – ufnych w siebie”. Ten klimat swojskości w pracach Mariana Kucharskiego wyrażały najczęściej i tytuły prac, np.: Odwiedziny, Rozmowa, Zaułek, Bruk, Przyjaciele, Okno na podwórze, Staromiejskie dachy, Rudera, Mały uciekinier, Droga, Drzwi, Mur, Melancholia, Spojrzenie, Po zabawie, Szachownica, Maszyna (z katalogu trzeciej wystawy indywidualnej w r. 1960).

Osobnym wątkiem we wczesnej twórczości Mariana Kucharskiego były fotografie o tematyce wojskowej, a zwłaszcza lotniczej. Już jego druga wystawa indywidualna z r. 1959 (Klub MPiK w Poznaniu), zorganizowana na „Dni lotnictwa”, poświęcona była wojskowym odrzutowcom oraz pilotom i do tego tematu autor wracał wielokrotnie. Przy takich tematach logiczne było operowanie wyrazistymi i skontrastowanymi tonami, mocno zaznaczonymi konturami oraz stosowanie technik pogłębiających te walory, takich jak solaryzacja czy wymyślona przez autora technika kserofotografii (wykorzystująca trudno wówczas dostępną kserokopiarkę). Sposób podania tych tematów, ich monumentalizacja i uabstrakcyjnienie, przywołuje na myśl pewne prace z lat trzydziestych (np. Margaret Bourke-White) i jest to też podobieństwo w atmosferze kultu techniki i heroizacji człowieka – zdobywcy przestrzeni. Jednak u Mariana Kucharskiego ten temat (armia i sprzęgnięta z nią najnowsza technika) szybko nabrał zupełnie innej wymowy. Od połowy lat sześćdziesiątych w jego pracach stał się symbolem represji, niszczycielskiej koncentracji sił i dehumanizacji. Do tej zmiany, jak się wydaje, nie przyczyniły się bezpośrednio jakieś wydarzenia zewnętrzne, pojawiająca się groźba wojny czy zmiana przekonań politycznych. Sądzę, że zadecydowało o tym konsekwentne przechodzenie od metody dziennikarskiego dokumentalizmu do coraz bardziej osobistego rozważania życiowych kategorii, do postawy dla wyrażenia której najbardziej odpowiednia stała się forma alegorii. Pierwsze tego rodzaju prace powstawały w latach 1966 – 1967 i zostały pokazane, w liczbie trzydziestu, na indywidualnej wystawie w toruńskiej galerii „Prezentacje” w połowie r. 1968 (w tym roku z okazji twórczego jubileuszu Marian Kucharski urządził łącznie pięć indywidualnych wystaw fotografii). Na tej wystawie były dwa cykle prac: „Kronika pamięci” i „Budzenie wyobraźni”,
a wkrótce pojawiły się jeszcze cykle „Nowa cywilizacja” i „Fantomy”. Juliusz Garztecki, pisząc o tej wystawie („Fotografia” nr 9/1968) nazwał ją „wystawą zagęszczonej grozy, bezlitosnej krytyki i wielkiej nadziei. Taka, którą zapamięta się jako jedno ze znaczących wydarzeń w fotografice polskiej ostatnich kilku lat.” Przytoczył też wypowiedź autora, który stwierdził m.in.: „Marzyłem o możliwości takiej swobody wobec materiału jaką ma plastyka. Aż takiej w fotografice nie ma, ale fotografię można i należy gwałcić. Moją techniką jest montaż bi- lub polirefleksyjny. Cały kształt jest pod powiększalnikiem płynny, zmienia się, może zawężać się tak aż zostanie samo tło, lub rozszerzać.” Do takich operacji pod powiększalnikiem wykorzystywał gotowe wizerunki, wykonane z reguły przez kogoś innego, nadając im jednak formę zmienioną tak radykalnie, że obraz przemawia do nas w zupełnie nowy sposób.